Mateusz Klinowski » dowiedz się więcejRada Miejska

Komentarz do sesji Rady Miejskiej

Rada Miejska

Obrady radnych zaowocowały długimi dyskusjami, choć niekoniecznie nad sprawami merytorycznymi. W ważnych dla gminy sprawach radni milczeli, sesję zdominował polityczny teatr, w którym główne role odgrywali wspólnie zwolennicy odwołanej burmistrz i starosty.

Sesja z dnia 29 stycznia 2015 roku miała charakter przede wszystkim techniczny. Radni podejmowali uchwałę o przekazaniu spóźnionej skargi Prokuratora Rejonowego na wzór deklaracji śmieciowej. Swoją drogą to ciekawe, że Prokuratura zaczęła wreszcie odgrywać aktywniejszą rolę w kontroli samorządu. Szkoda tylko, że do obudzenia się z letargu potrzebna była dopiero zmiana na stanowisku burmistrza.

Do porządku obrad zgłosiłem dwie zmiany. Zgodnie z obietnicą informowania Rady o najważniejszych sprawach gminy, postanowiłem szerzej przedstawić projekty Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego oraz Strefy Aktywności Gospodarczej, czyli sztandarowe inwestycje poprzedniej ekipy, przygotowane w Wydziale Techniczno-Inwestycyjnym.

CORT i SAG za 50 mln zł

Oba projekty spowija aura tajemnicy. Kierownik Wydziału, Grażyna Ramos, przez długi czas od wyborów pozostawała na zwolnieniu lekarskim, a i później nie znalazła okazji, żeby mi swoje zamierzenia przybliżyć. Nie znalazła go zresztą również przez poprzednie lata, kiedy jako radny zasiadałem w Radzie, nic o bizantyjskim rozmachu planowanych inwestycji nie wiedząc. Większość radnych o takich sprawach nie była po prostu informowana.

Projekt architektoniczno-budowlany CORT to wydatek ok 440 tys. zł, który już ponosimy (umowę podpisano we wrześniu ubiegłego roku). Jeżeli zostałby zrealizowany, oznaczałoby dalszy wydatek ok. 8 mln zł na wprowadzenie w centrum miasta, w wąskie uliczki, ruchu autobusowego z turystami, przebudowę istniejącego budynku telekomunikacji i stworzenie „finezyjnej” rury biegnącej ponad ul. Wojtyłów prosto do wejścia do Muzeum JP2. SAG to z kolei 40 mln zł planowane na uzbrojenie terenów prywatnych, częściowo przecież uzbrojonych.

Oba te zamierzenia już na pierwszy rzut oka wydają się budzić wątpliwości, zwłaszcza, jeżeli wziąć pod uwagę ich koszt. Tutaj naturalnym sojusznikiem w działaniach powinna być dla burmistrza Rada Miejska, której zadaniem jest odzwierciedlać interes mieszkańców.

Niestety, rolę Rady inaczej postrzega najwyraźniej jej przewodniczący – Józef Cholewka, który nie wprowadzając zgłoszonych przeze mnie punktów do porządku obrad próbował utrudnić radnym dostęp do informacji o niebagatelnym przecież znaczeniu dla Gminy.

Zdecydowałem, że prezentacja Grażyny Ramos odbędzie się w punkcie: sprawozdanie burmistrza z okresu międzysesyjnego. Kierownik zachorowała, a w jej zastępstwie krótkie referaty wygłosili pracownicy.

cort

Pretensje zamiast dyskusji

Radni niewiele mieli do powiedzenia w sprawie przedstawionych im projektów. Pytania szybko zastąpiły pretensje – że w ogóle temat jest im prezentowany. Józef Cholewka stwierdził wręcz, że za niewiedzę radnych i słabe uzasadnienie projektów odpowiadam ja, bowiem od dwóch miesięcy zarządzam UM! Fakt, że projekty przygotowano zanim w ogóle zostałem burmistrzem, ukrywano ich rozmiar i dokumentację, dla Cholewki nie miał znaczenia. Może dlatego, że przewodniczący wchodził w skład ścisłego gabinetu Ewy Filipiak i od 20 lat określał kierunki rozwoju Wadowic, a więc maczał palce w obu sprawach?

Sytuacje próbował ratować radny Robert Malik, który przytomnie zaproponował, aby wobec miałkości dyskusji w Radzie, przenieść ją do komisji Inicjatyw, po zapoznaniu się radnych z dokumentacją projektów.

Do porządku obrad zaproponowałem wprowadzenie głosowania nad projektem uchwały w sprawie połączenia limitów dla punktów sprzedaży alkoholu. Radni jednak nie mieli nawet okazji zapoznać się z projektem, bo Cholewka zwyczajnie nie wprowadził go pod obrady. Przyczyna tej obstrukcji? Nieznana. Dlatego w czwartek zwołałem kolejną sesję. Taki tryb pracy, czyli przepychanka z kierownictwem Rady, utrudnia pracę wszystkim – mnie i radnym. Ale takie kierownictwo radni sami sobie wybrali. O samym projekcie uchwały napiszę więcej w kolejnym wpisie.

Interpelacje radnych – ludzie Filipiak i Jończyka ramię w ramię

Dalszy przebieg obrad zdominowały interpelacje radnych i moje na nie odpowiedzi. Ujawniły one pierwszy widoczny podział w Radzie: na radnych skupiających się na przekazywaniu wniosków i sygnałów ważnych dla mieszkańców reprezentowanych okręgów, oraz grupę reprezentujących interesy zakulisowych, politycznych graczy. Tutaj prym wiedli radna Zofia Kaczyńska, poruszająca sprawy ważne dla interesów Ewy Filipiak, i Paweł Janas, przekaźnik myśli Jacka Jończyka. Oboje z kartek odczytywali mniej lub bardziej sensowne zarzuty. Paweł ogłosił również, że od teraz JE ZA SWOJE, co wypadło dość groteskowo. Zwłaszcza, że przez większość poprzedniej kadencji wpadał na sesje przecież głównie… po dietę.

W przysłowiowe maliny wpuszczony został również radny Szymon Ficek, razem z Janasem zadający pytania o sposób zatrudnienia wiceburmistrz. Ten rozsądny zazwyczaj pan zabrnął w nieznane sobie rejony tak daleko, że domagał się nawet konkursu na stanowisko wiceburmistrz. Brakowało tylko pytania pytania, czy ja sam jestem burmistrzem po konkursie. Na marginesie, rewelacje na temat nieprawidłowości zatrudnienia wiceburmistrz czy „konkursów” są tak absurdalne, że nie wypada mi ich nawet komentować.

Podsumowując, dziesiątki pytań radnych doczekały się dziesiątek odpowiedzi. Niestety, obok spraw ważnych, poruszanych przez mniej medialnych radnych, największą uwagę przykuwały pytania wynikające z elementarnej niewiedzy pytających. W ten sposób krótka, techniczna sesja potrwała… 5 godzin. Po jej zakończeniu uczestnicy pod nosem szeptali: “nienawidzę cię demokracjo”.

Ale przynajmniej, pocieszam się, radni nie są już milczącym, mumijnym amalgamatem. To na pewno jakiś mój sukces i żniwo ciężkich czterech lat edukacji demokratycznej, jakie miejscowemu samorządowi zaaplikowałem.

Procedury demokratyczne a ich uczestnicy

Budowa instytucji demokracji oraz procedur to jedno, ale za tym w ślad iść musi budowa etosu ich uczestników. To zdanie trudniejsze, którego przeprowadzić, w przeciwieństwie do pierwszego, nie jestem w stanie szybko. Aktualna Rada Miejska w pewnej części to radni, których nawyki umysłowe wywodzą się z dworu Wielkiej Poprzedniczki. Z drugiej strony, młode pokolenie reprezentuje partyjny wychowanek (radny „Jajem”) z ogromnym zasobem konformizmu do zagospodarowania. Jak widać, zmiana oblicza lokalnego samorządu będzie zadaniem obliczonym na lata, zwłaszcza, że w Radzie nie będę miał zbyt wielu sojuszników – także pośród młodszego pokolenia. Lokalną demokrację przyjdzie nam więc naprawiać w kontrze nie tylko do środowiska Ewy Filipiak, ale i jej niedawnych kompanów ze starostwa, szukających nadal swojej szansy na powrót do władzy.

Nadzieja zatem w mieszkańcach, którzy wreszcie po 20 latach coraz odważniej zabierają głos i wychodzą z własną inicjatywą. Choć radny Paweł Janas na ostatniej sesji właśnie ich wyśmiewał, ręka w rękę z Józefem Cholewką, warto zwrócić uwagę na ludzi, których obywatelskie zaangażowanie nie polega tylko na pisaniu komentarzy w Internecie.

A jeżeli już o komentarzach mowa… mój komentarz do wcześniejszej sesji budżetowej znaleźć można na moim prywatnym blogu.

Fotografie: Szymon Góralczyk / archiwum prywatne.